Może trudno w to uwierzyć, ale ta historia zdarzyła się naprawdę, kumplowi kolegi przyjaciela mojego znajomego...
Wszystko zaczęło sie gdzieś w Chinach, w wiosce Konoha na plantacji ryżu.
Xio Han jak przez cały okres żniw brodził w 30 centymetrowej wodzie i wraz z innymi rolnikami zbierał ryż. Nikogo z tamtejszych nie dziwił fakt iż nie miał azjatyckich rysów twarzy czy oczu tylko daleko zachodnie, europejskie. Mieszkańcy wioski nie przywiązują wagi do wyglądu , "ma chińskie nazwisko jest chińczykiem" - jak mawiał najstarszy człowiek w wiosce
Zbierając ryż Xio zauważył kawałek jakiejś szmaty zanurzonej w wodzie. Będzie na ścierkę pomyślał. Podszedł bliżej chwycił znalezisko do rąk okazało sie ze był to wielki czarny plecak, coś w rodzaju harcerskiej stelażówki. Xio ogarnął strach, uczucie że ktoś go obserwuje. Rolnicy dalej zbierali ryż. W tak biednej prowincji ludzie nic nie maja i nie wiadomo co mogli by zrobić za taki przedmiot...
-Xio stało sie coś?
-Rozciąłem nogę chyba wracam do chaty.
- Jak chcesz wpadne wieczorem przynieść ci miseczkę ryżu.
Xio ciągnął plecak w wodzie tak żeby nikt nie go nie zauważył, ryż do pasa idealnie maskował jego zdrową nogę i znalezisko.
Na szczęście w wiosce nikogo nie było wszyscy wraz z dziećmi pracowali na polach.
Wlazł do domu. Była to bambusowa chata, w środku znajdowała sie półka, posłanie i gliniana kuchnia. Przy ścianie stały dzbany na wodę pitna. Xio usiadł na łóżku obejrzał plecak. Dopiero teraz spostrzegł ze swoje waży i jest wypchany po brzegi. Oczy mu sie zaświeciły. Jego wyraz twarzy przypominał taki jak po trafieniu 6 w totka.
Wywalił zawartość plecaka na posłanie. Sprawdził boczne kieszenie, nie patrzył nawet co wyjmuje. Gdy był pewien że plecak jest pusty zaczął oglądać zdobyczne przedmioty.
Nie będę opisywał emocji jakie towarzyszyły temu oglądaniu tego można sie domyślić.
W plecaku były:
-czarny płaszcz z kapturem do kostek
-skórzany pasek
-papierowe pudełko z napisem ASPIRINE
-ostrze do kosy w pięknie zdobionym metalowym pokrowcu
-czasopismo z gołymi zachodnimi laskami
-karmelowy batonik
-14 tysiecy japońskich jenów
-metrowy, gruby łańcuch
-parę kamieni rożnej wielkości z wyrytymi dziwnymi symbolami
Xio wziął jeden i postawił na kuchni tak że padły na niego promienie słońca,wtedy kamień zaczął płonąć.
Chinol zrobił wielkie jaaaaaaaaaa chwile potem w drzwiach stanęła postać w takim samym czarnym płaszczu jaki znalazł w plecaku.
-Weź wszystkie rzeczy i wyjdź przed chatę
-Jakie rzeczy ?
Xio poczuł ścisk w szyi
-TTaak Ppppanie
Wyszedł do przybysza położył przed nim spakowany plecak.
Nieznajomy chwycił tobołek przymocował do swego konia po czym go dosiadł, nie odezwał sie ani słowem tylko machną ręka. Xio w tym samym momencie poczuł pieczenie w klacie.
Nagle Jeździec zapłonął czerwono-żółto-pomarańczowym ogniem, tak jak jego koń i kosa którą miał przymocowaną do siodła. Odjechał, za nim pozostawała jasna poświata...
Wieczorem gdy Xio zdjął łachmany zorientował się że ma wypaloną czarną postać na ognistym koniu z kosą. Dwa dni później został spalony żywcem na stosie. Stwierdzono że został opętany,
opowiadał jakieś brednie o Ognistym Jeźdźcu czy coś...
wtorek, 15 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz